Od kilku dni jestem niesamowicie szczęśliwą posiadaczką całej, pełnej czwóreczki Zmierzchu. Aż mi się nie chce wierzyć, że jeszcze do (całkiem) niedawna "Zmierzch" i cała wariacja dookoła była mi totalnie obca. A teraz? Jestem dziwacznie naelektryzowana każdym słowem. Czuję się jak szurnięta nastolatka, której skóra cierpnie a rumieńce mimowolnie jawią się na twarzy pod wpływem "jakiejś tam" książki.
Tak czy owak książki miały być na urlop ale nie mogłam się oprzeć i pierwsza część już skonsumowana :") Dobrze, że mam nawał roboty zaplanowany na "przed" bo inaczej już wbiłabym zęby w dalszą część...
Mrrrrrrrrr....... :)))
Mój portfel też mruczy... za tą prawie-stówką, o której tak marzyłam by się jej pozbyć ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję pięknie za odwiedziny i każde pozostawione po sobie słowo :)