2015/08/06

Kilka słów

Wspominałam ostatnio o remoncie. Zatem wprowadzam się na nowo po wymalowaniu i posprzątaniu. Długo zastanawiałam się czy powinnam mieszać życie ściśle osobiste z pasją czy może anonimowo, na osobnym e-pamiętniczku, się wyplewiać z tego co zalega niepotrzebnie? Ostatecznie uznałam, że pozostaję tutaj, cała ja. I kropka.

Od 2012 roku oficjalnie, tak na papierze, jestem SM-owcem. Kiedy to się tak na prawdę zaczęło, cholera wie... Bardzo możliwe, że na długo przed 2009, bo wtedy po pierwszym porodzie, już były objawy, które lata później byłam w stanie określić jako "rzuty". Anyway, po 3, praktycznie pełnych latach leczenia Interferonem Beta wyszło, że mój organizm jest jednak trochę oporny i nie chce wyhamować tej samodestrukcji ;) Na początku lipca pierwszy raz poważnie się przeraziłam, kiedy pewnego dnia nie byłam w stanie biegać a następnego już miałam problem z chodzeniem, a dodatkowo zataczałam się, przewracałam i takie tam bajery. Pojechałam wtedy do poradni na konsultację i w efekcie zostałam na 9 dni na obserwacji i sterydowym leczeniu + drobna rehabilitacja. Wyszłam w dużo lepszej kondycji, potem wakacje z rodziną i dzisiaj mogę powiedzieć, że pod kątem chodzenia jest rewelacja. Chodzę prawie jak modelka! ;) Niestety słabość asymetryczna kończyn jest uwidoczniona, w dodatku zwalone czucie powierzchowne dłoni jest mocno odczuwalne.
Ale do sedna. Od tego poniedziałku, tj. od 3.08 zostałam przepisana na leczenie lekiem drugiego rzutu, tj. natalizumabem, wdzięcznie nazwanym preparatem Tysabri. Koniec zastrzyków, ufff. Jedna kroplóweczka, raz na 4 tygodnie, cóż za ulga...

I co tu dużo gadać. Jestem pełna nadziei !!! :)

P.S. Taka mała motywacja :)